Ja jako wielbiciel europy mógłbym odbić piłeczkę, że zasadniczo w znacznej części aut już segmentu B nie dotykasz butem nadkola, a segment c europejski jest przestronny jak limuzyny amerykańskie o długości gdzieś w okolicach 4.8

Jeżdziłem Sebringiem od kumpla i powiem tak, designersko jest nieźle, ładne zegary, fajne radyjko, panel klimy, ale ten plastik użyty do wykończenia to masakra (wiem wiem, ekologia..), poza tym jak na owe 4.8 metra dramatycznie mało przestrzeni i pieruńsko wolny automat, w ogóle nie czuć mocy sześciu cylindrów :/ Jedno Ci przyznam, że dźwięk silnika przyprawia o szybsze bicie serca, bo brzmią one wprost rewelacyjnie

Tu oddaje hołd amerykańskiej motoryzacji... Ale poza tym nie umiem się przestawić... Może to wynika z zupełnie innych oczekiwań wobec samochodu... Dla mnie samochód ma być praktyczny, zwrotny, ma mieć ustawne wnętrze, ma maksymalnie wykorzystywać przestrzeń, dając też namiastkę luksusu i solidności. A w Ameryce mam wrażenie, że robią te auta na odpi****, ergonomia użytkowania jest niezwykła, losowo porozrzucane przełączniki, mało logiki w sterowaniu... Poza tym jako, że studiuje w dziedzinie, która ma na uwadze środowisko naturalne nie mogę przemilczeć faktu, że ich auta mimo całej otoczki proekologicznej są po prostu trucicielami na miarę huty katowice. Bo spalają absurdalne ilości paliwa, tj 10-12 litrów ( przeciętnie ) co oznacza, że z każdym kilometrem wydzielają ok 200-250 g CO2. Czyli na każde sto kilometrów mamy 20-25 kilo CO2, podczas gdy w pandzie jest to 11,2 , a w średniej wielkości aucie segmentu C ( europejskim ) gdzieś w okolicach 150 g/km. Te niebotyczne ilości tlenku węgla pozostawiają trwały ślad w przyrodzie, zabijając mikro życie i zabierając nam jeszcze parę tych pięknych miejsc na świecie, które są nieskażone. Poza ekologią, brakiem ekonomii przestrzennej drażni mnie filozofia Ameryki, że wszystko jest dostosowane do samochodów. Parki w Alabamie przypominają autostrady, jest szeroka aleja na kilka samochodów i ludzie wbijają najniższą wartość prędkości na tempomat i otwierają szyby i dumnie 'spracerują'... Wszechobecne knajpy dla samochodziarzy. Nawet na cmentarze da się wjechać i podjechać nieomalże do samego celu. To wszystko składa się na moją niechęć do ichniejszej motoryzacji

Mam nadzieje, nie znudziłem
